środa, 4 marca 2009

Dziecięce spozywanie pokarmów wygląda u nas obecnie następująco:
Lalu - dziś zjadł samodzielnie bułkę na śniadanko, wczoraj kaszę na kolację, poza tym nadal chce być karmiony, najlepiej wszystko zeby było zmiksowane. No i straaaszliwie wybrzydza przy jedzeniu. Pediatra stwierdziła, ze moze psycholog coś tu doradzi. Bo wyniki badań ma prawidłowe. I tak jak my, tak i pediatra upatruje u niego ewidentnej próby zwrócenia na siebie uwagi, w związku z zaistnieniem siostry. Tyle wiemy.
Adata - wcina wszystko az jej się uszy trzęsą od kilku dni. I ciągle woła jeść. Wystarczyło dać jej do ręki łyzeczkę - ona memła swoją łychą, a ja karmię drugą. Otoczenie wygląda dość hmmm, chlewikowo, bo dzieć wciera jedzonko w stoliczek, próbuje karmić wszystkich wokół, paćka rączką w rozmemłane jedzenie, rzuci czasem łysią, próbuje umyć ręce w posiłku itd. Ale to się daje wyczyścić po konsumpcji, więc nie ma sprawy. A swoją drogą, człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, jak mozna usmarować się jedzeniem i jakie zastosowania dla niego wymyślić, dopóki nie ma dzieciąt.
A jak się już zrobiło cieplej, to i więcej na placach zabaw bywamy. Lolo tradycyjnie - grzecznie, przycupnie sobie gdzieś i się ładnie bawi z dziećmi lub sam. Za to Tuśki wszedzie pełno i ucieka mi jak tylko zobaczy coś ciekawego. Zastanawiam się nad jakimś wynalazkiem pozwalającym jej na swododne łażenie blisko mnie, ale nie pozwalającym na oddalenie się. A na to wystarcza jej moment, np. kiedy wycieram Karolowi nos, albo on mi coś pokazuje. Moze szelki ze smyczą?

2 komentarze:

  1. EEE no to suuuuper!Jest lepiej!:)To dobrze.Może rzeczywiście Karolek próbuje zwrócić na siebie uwagę,,,tym domaganiem się karmienia.A Tusia Brawo!!!Sukces pełen.Jakieś fotki by się pooglądało tu na waszym blogu:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. rewelacyjnie, że coś się zmieniło oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń